Przyszło nam żyć w trudnych i dziwnych czasach. Przez ostatnie parę tygodni okopywałam się w domowym zaciszu próbując przetrawić nową rzeczywistość. Nie chciałam się żalić, ani mówić że jest mi ciężko. Nie chciałam mówić o tym, jak bardzo się boję o siebie i swoich bliskich. Potrzebowałam czasu, żeby się z tym wszystkim jakoś poukładać, ze strachem i z tym, że tęsknię. Nie chciałam się do nikogo sztucznie uśmiechać i udawać, że to wszystko mnie nie rusza i nie ma znaczenia. Życie toczy się dalej, ale nie jest już takim, jakie znałam.
W takiej sytuacji nagle człowiek dostrzega, że tak mało na codzień docenia luksus bycia z bliskimi.
Bo w obecnych czasach to luksus. Również luksus niezależności, dostępności wszystkiego na co tylko przyjdzie ochota. Nie zagrożonej pracy. Spotkań z przyjaciółmi. Bycia, przebywania, swobodnego odpoczywania. Życia spokojnego, w swoim rytmie, bez podporządkowania czy ograniczania.
Nie tak dawno zastanawialiśmy się, gdzie zrobić zakupy. Dziś zastanawiamy się, czy w ogóle wychodzić z domu i czy to nadal bezpieczne.
Troska, która tak mocno dotychczas wiązała się z bliskością całkowicie zmieniła dziś swoje znaczenie. Dziś dystans jest nadrzędnym wymiarem troski, na który sobie pozwalamy. Trzymamy na bezpieczny dystans tych, których kochamy.
Przed chwilą skracaliśmy bezpiecznie dystans, zasiadając do świątecznego stołu z ekranami, które przybliżały nam rodzinę. Tak daleko, tylko po to by okazać troskę, by kolejne święta spędzić razem. Ale żaden komunikator, video call, telefon – nic nie odda bycia ze sobą. Nic tak realnie nie skróci dystansu, nie pozwoli poczuć bliskich przy sobie.
Tęsknię codziennie, w każdej chwili, w każdej minucie.
Tęsknię za czułością, dotykiem, bliskością. Brakuje mi przytulenia moich rodziców, brata, czułych spojrzeń nie zza szklanego ekranu. Ciepła policzka, uścisku dłoni.
Tęsknią też moje dzieci. Gdy widzą dziadków, aż się do nich wyrywają z tęsknoty. Do końca życia nie zapomnę, kiedy pojechaliśmy zawieźć zakupy moim rodzicom, a Mik płakał, że tak bardzo chce się przytulić. Jak trudno wytłumaczyć pięciolatkowi, że w taki sposób okazujemy bliskim, że ich kochamy i chcemy ich chronić? Tęsknie za czasem, kiedy nie trzeba było tłumaczyć, bo nie trzeba było zabraniać ani unikać. Troska miała zupełnie inny wymiar.
Tęsknię za przyjaciółmi. Za spotkaniami na kawę, kolację, kino. Za lampką wina pod gołym niebem i wyczuwalną wibracją śmiechu w powietrzu. Niby rozmawiamy, wysyłamy wiadomości, dzwonimy, wymieniamy żale, smutki. Choć mieszkamy tak blisko, nigdy nie czuliśmy się tak daleko od siebie.
Tęsknie za odwzajemnionym uśmiechem. Takim, którego nie próbujesz wyczytać poszukując oczu, nie zasłoniętego maseczką, nie ukrytego. Trudno w tych czasach okazać serdeczność bez słów, będąc schowanym, ukrytym. Paradoksalnie ta warstwa materiału nie tylko chroni, a dzieli.
Tęsknie za powietrzem oplatającym moją twarz zaraz po wyjściu na dwór, za jego zapachem i nie ograniczanym dopływem. Za uczuciem prażenia słońca na policzkach. Za kroplami deszczu kapiącymi po brodzie w ulewny dzień.
Tęsknię za beztroską zabawy dzieci na dworze. Bez strachu, że czegoś dotkną, za placem zabaw, głośnymi śmiechami i huśtawkami. Za okrzykami radości podczas zjazdów na zjeżdżalni. I za czasem, dziecko moje nie patrzyło tęsknym wzrokiem za każdą drabinką, huśtawką.
Tęsknię za światem, który nie był z założenia toksyczny, skażony. Za spokojnym życiem, za poczuciem bezpieczeństwa z którego tak brutalnie zostaliśmy odarci. Za tym, żeby spokojnie wsiąść do windy i nie bać się przycisnąć guzików. Za płatnościami gotówkowymi, przez które nikt wilkiem nie spojrzy. Za jedzeniem nieumytych truskawek i moreli, podczas powrotu z zakupów do domu.
Tęsknię za czasem, kiedy można było zakasłać bez stresu, że ludzie w sklepie będą przed Tobą uciekać w obawie o własne zdrowie. Gdy nie patrzyli złowrogo.
Tęsknię za czasem, kiedy można było ze spokojem zrobić coś dla siebie, pójść do fryzjera, kosmetyczki, na maniciure. Kiedy można było uciec z domu do galerii handlowej i odreagować ciężki dzień, przymierzając dwadzieścia par butów. Tak proste, tak prozaiczne przyjemności, a tak nieosiągalne.
Boję się.
Boję się, że ten beztroski czas już nie powróci. Że już zawsze będziemy się bać i nigdy nie będziemy czuć się bezpiecznie. Niewątpliwe ta pandemia zmieni nas wszystkich. Już zawsze będziemy się zastanawiać, uważać. Boję się, że już zawsze będziemy za czymś tęsknić.
Zostaw komentarz!