Towarzyszy nam na co dzień. Kiedy myślimy o przyszłości dzieci. Kiedy w życiu zachodzą zmiany i rewolucje. Kiedy zaczynamy nową pracę, kiedy kupujemy mieszkanie, podpisujemy umowę kredytową na większość swojego życia. Kiedy pojawia się ból. Kiedy kończy się coś dobrego i wiemy, że już nie wróci. Gdy chorujemy, i gdy chorują nasze dzieci. Strach. Niby przez lata oswojony, a nadal paraliżujący. Zwłaszcza, gdy chodzi o zdrowie.
W życiu nie da się wszystkiego zaplanować i nie da się mieć wszystkiego pod kontrolą. Czasami przychodzą takie momenty, kiedy niespodziewanie i w kilka chwil świat potrafi wywrócić się do góry nogami niszcząc wypracowany spokój dosłownie w kilka chwil. Odciskając swoją obecność w pozornie bezpiecznej i znanej codzienności. Wtedy strach przybiera na sile, jest wszechogarniający i paraliżujący. Wszystko wymyka się z pod kontroli.
Całkiem niedawno sama miałam okazję tego doświadczyć. W ubiegłym roku lekarz skierował mnie na badania kontrolne. Ot taka rutyna, nic nadzwyczajnego, wszak zawsze staram się badać regularnie. Umówiłam się więc na badanie USG, lecz nie dotarłam w ustalonym terminie, bo wypadła nam hospitalizacja dziecka. Potem jakieś infekcje, praca, wszystko się nawarstwiało, a czas niepostrzeżenie uciekał. W końcu udało mi się złapać alternatywny termin i na badaniach wylądowałam w pierwszych dniach stycznia.
Poszłam zrelaksowana jak zresztą zawsze, w końcu to tylko rutynowa kontrola, przecież samokontrolę przeprowadzam regularnie. Odhaczę i zaraz zapomnę. A więc weszłam do gabinetu na USG piersi. Lekarz raz dwa rozpoczął badanie, z początku szło gładko. Minęła chwila nim wychwyciłam malującą się na jego twarzy niepewność. Zataczał sondą koliste ruchy w jednym miejscu, a ja czułam, jak z sekundy na sekundę sztywnieję ze strachu. Przecież widziałam, że COŚ JEST NIE TAK… Zaczęłam dopytywać drżącym głosem, co widzi. I w taki oto sposób dowiedziałam się, że mam w piersi guzek, który ciężko sklasyfikować.
Z gabinetu diagnostycznego w kilka dni trafiłam do lekarza prowadzącego. Cały czas zastanawiałam się, czy samokontrola nie była wystarczająco dokładna i jak to się stało, że sama wcześniej tego nie zauważyłam. Lekarz uspokoił mnie, że nie zawsze łatwo jest samodzielnie wykryć guzki czy zgrubienia, dużo zależy od budowy piersi. Dlatego tak ważne jest pilnowanie regularnej diagnostyki. Z gabinetu wyszłam ze skierowaniem na biopsję.
Temat biopsji dołożył mi kolejną porcję stresu, bo okropnie boję się igieł. No ale wyjścia nie było. Siwiałam na samą myśl. Po półtorej tygodnia stawiłam się w gabinecie lekarskim z sercem niemal wyskakującym z klatki. Zabieg trwał chwilę, ale na wyniki przyszło poczekać mi jeszcze dwa tygodnie. Przez te dwa tygodnie przysięgam, nie byłam w stanie znaleźć sobie miejsca, nie mogłam się skupić, nie mogłam spać. Dzień i noc w głowie snułam scenariusze “a co jeśli…” Przecież mam dziecko, dla którego muszę być ponad wszystko. Musze dać radę. A co jeśli to rak?
Po najdłuższych dwóch tygodniach w moim życiu odebrałam wynik, którego tak bardzo się bałam. Na całe szczęście dla mnie okazało się, że zmiana nie jest zagrażająca, ale wymaga regularnej obserwacji.
W końcu odetchnęłam. Ta cała sytuacja uzmysłowiła mi, że chociaż czasami wydaje nam się, że pewne tematy nas nie dotyczą i mamy nadzieję, że nigdy nie będą, to niestety nie można brać tego za pewnik. Kwestie zdrowia, zwłaszcza kobiece zaczęły pochłaniać znacznie więcej mojej uwagi niż dotychczas. Przestałam działać rutynowo, zaczęłam sumienniej i skrupulatnie. I nie mówię Ci tego, by Cię przestraszyć, ale dlatego, że te wydawać by się mogło drobiazgi mogą zaważyć na całym życiu, serio. Bo rak potrafi przyjść bardzo szybko i równie szybko Cię ze sobą zabrać. Właśnie dlatego nie można pozostawiać zdrowia przypadkowi i warto mieć w głowie kilka bardzo ważnych rzeczy:
Po pierwsze i najważniejsze: regularne samobadanie piersi są absolutną koniecznością. Zajmują kilka minut, a tak wiele od nich zależy. Ważnem aby wykonywać je na początku cyklu, czyli między trzecim a dwunastym dniem.
Jeśli zaobserwujemy jakąkolwiek zmianę, czy to zgrubienie, czy zmianę w wyglądzie piersi, absolutnie konieczna jest jak najszybsza konsultacja lekarska. Zmiany mogą być różne:
Niestety widoczne zmiany zwykle świadczą już o zaawansowanym stadium. Dlatego też bardzo istotna jest regularna kontrola, dzięki której mamy większą szansę na powrót do zdrowia. Jak mówi stare porzekadło: lepiej zapobiegać niż leczyć.
Oprócz samokontroli, można też sięgnąć po Braster, czyli urządzenie do badania piersi w zaciszu domowym, które monitoruje rozkład temperatury w piersi, przez co jest w stanie wykryć nawet niewielkie zmiany. Dzięki teamu zyskujemy szansę na mniej inwazyjne leczenie i szybszy powrót do zdrowia. Więcej o Brasterze możesz przeczytać TUTAJ. Oczywiście korzystanie z tego urządzenia nie zwalnia z samokontroli palpacyjnej i absolutnie nie stanowi alternatywy do diagnostyki przeprowadzanej przez lekarza, ale może stanowić doskonałe uzupełnienie co miesięcznych samodzielnych kontroli.
Po drugie i również absolutnie konieczne: samokontrola to nie wszystko, trzeba również regularnie wykonywać badania kontrolne stanowiące profilaktykę i nie odkładać ich na później.
Lekarz powinien badać piersi raz na pół roku – warto mu o tym przypominać. Jeśli chodzi o badania USG, to normalnym trybem wykonujemy je raz na rok, lub częściej, gdy znajdujemy się grupie podwyższonego ryzyka lub mamy historię związaną nawet z łagodnymi zmianami.
Ja miałam dużo szczęścia, że moja zmiana okazała się być łagodną. Ale znam osoby, którym przyszło zmierzyć się z gorszym scenariuszem. Nie wyobrażam sobie, jak ciężko jest dźwigać takie obciążenie.
Ten temat zawsze będzie nas – kobiet dotyczył. A o kobiecość trzeba dbać. Więc kochane już dziś zapiszcie się na badania, poproście lekarza o skierowanie i pamiętajcie, że musicie walczyć o swoje zdrowie, wszak macie dla kogo żyć i być całym światem drogie Mamuśki 🙂
Zostaw komentarz!