Podróże kształcą – to niewątpliwie prawda. Z każdej naszej wyprawy przywozimy masę wrażeń, tysiące zdjęć, wiele emocjonujących historii, butelkę dobrego wina i powiew świeżości do naszej kuchni. I ostatnie wakacje przyniosły wzbogaciły nasze menu o kolejną pyszną pozycję, bo słowo daję, rozkochałam się w tapasach, szczególnie jednym.
Kuchnie hiszpańską poniekąd znałam. Wielokrotnie miałam okazję próbować jej specjałów, bo zdecydowanie są to moje klimaty. Dotychczas najbardziej reprezentatywną potrawą tej części Europy zdawała mi się paella. Próbowałam jej w wielu opcjach, takiej wyłącznie z owocami morza (mniam!) oraz z królikiem. Inne potrawy które mnie zachwycały to doskonałe chłodniki migdałowe czy dania z krewetek. Nie wątpię że kiedyś się tu pojawią, bo nie wytrzymam i się z Wami podzielę.
Oczywiście moją kuchnie dominują głównie smaki i smaczki, które są bezpieczne dla brzuszka mojego synka, ale kiedy nadchodzi wieczór i pora Mika na sen, wówczas dajemy się ponieść wspomnieniom wakacji i oddajemy się kulinarnym rozkoszom – stąd właśnie przepis na najlepszy tapas ever, czyli chorizo duszone w cydrze.
Zanim trafiłam na chorizo w tym wydaniu, wielokrotnie jadłam je duszone w winie lub w innych potrawach np paella, jednak nigdy wcześniej nie podbiło mojego serca i podniebienia. Zwykle było włókniste, ciągnące się i nie jednokrotnie twarde. Wreszcie trafiłam na poniższy sposób i się zachwyciłam do tego stopnia, że następnego dnia wróciłam na powtórkę i celem zanalizowania po smakach receptury, która była niezwykle strzeżoną recepturą przez kucharza.
Potem był powrót do domu i próby odtworzenia tego kulinarnego arcydzieła. Dwa pierwsze nie były w pełni satysfakcjonujące, choć pyszne. Okazało się że kluczowe znaczenie ma odpowiednio dobrana kiełbasa (nie wystarczy po prostu kupić chorizo, trzeba wybrać takie o dobrej jakości, na szczęście ceny są na tym samym poziomie) oraz odpowiedni cydr (wybór nieodpowiedniego będzie skutkował wyczuwalnym kwasem, którego nie powinno być). Po dobraniu odpowiednich składników udało mi się osiągnąć TEN smak.
A teraz jak to jest zrobione:
Żeby zrobić to absolutnie zajebiste danie dla dwóch osób (w sam raz na wieczorną randkę) będziesz potrzebować:
- 250-300 g kiełbasy chorizo
- półtorej szklanki cydru (polecam wybierać te korkowane, są znacznie lepsze)
- świeżą gałązkę rozmarynu
- 2 ząbki czosnku
- średnią cebulę
- ciut oliwy z oliwek (polecam oliwy typu neutrale lub delicate, bo nie przenoszą na dania naturalnej goryczy, a więc nie wpływają na oczekiwany smak)
- wodę
- sól
- pieprz
- zielone do posypania, może być natka lub szczypior (oba sprawdzone i absolutnie pasują)
- bagietkę w nielimitowanych ilościach, bo wyciągniesz nią z michy sos, którego smak zniewala
- męża/partnera lub przyjaciółkę
Przyda Ci się również duży rondel tudzież garnek z obowiązkowo z pokrywką, bo całość będziemy dusić.
Na początek trzeba pokroić chorizo w plastry, nie za cienkie nie za grube. Czosnek posiekać, cebulę w piórka. Rozgrzewamy w rondlu ciut oliwy, wrzucamy chorizo. następnie dodajemy cebulę, a po chwili czosnek i rozmaryn. Smażymy krótko, aby nie spalić ani cebuli ani czosnku. Krótkie smażenie pozwoli na wydobycie aromatów i pozwoli na uniknięcie gorzkiego posmaku. Całość zalewamy cydrem, tak aby na równi przykrył wszystkie składniki w garze, ale nie więcej. Jak tylko odparujemy alkohol, dodajemy sól, odrobinkę pieprzu i dusimy pod przykryciem do osiągnięcia miękkości i kruchości chorizo. Gdy tylko część płynu się wygotuje dodajemy dosłownie odrobinę wody. Czas duszenia będzie zależał od samego chorizo. Są gatunki, które duszą się 30 minut, inne mogą wymagać więcej niż godzinę.
Następnie wykładasz pyszności do misek, obficie zalewając sosem, posypujesz zieleniną i upewniasz się, czy masz odpowiednią ilość bagietki pod ręką. Bo bez tego ani rusz.
Teraz już tylko ochy i achy pozostają, bo nic innego nie odda tej przyjemności.
A tak wyglądał pierwowzór:
Zostaw komentarz!