Uwielbiam leniwe popołudnia. Zwłaszcza, gdy możemy po prostu ze sobą pobyć. Kiedy słońce zagląda przez okna sprawiając, że pragniemy jak najszybciej ruszyć poza mury, na spacer. Niezależnie od pory roku, czy aktualnie panuje chłód czy upał. Uwielbiam kiedy zapach pysznego jedzenia roznosi się po domu, działając na wszystkie zmysły i wabiąc za nosy do kuchni. I te wyjątkowe chwile, gdy w końcu doczekamy się najlepszej pod słońcem uczty, aromatycznej, pełnej smaków, takiej jak lubimy, naszej domowej.
Czasami niektóre dania wracają do nas po długim czasie, tak jak aromatyczny krem z porów. Dawno nie przyrządzany, nie zapomniany, a wytęskniony.
Szczerze przyznam, że niewiele zup o rzadkiej konsystencji jest przez Miko akceptowana. Niestety nie podzielił mojej olbrzymiej miłości to rosołu, który absolutnie jest gdzieś na końcu jego listy. Z tych mniej trzymających się łyżki najbardziej polubił botwinę – obiecuję dać Ci rewelacyjny przepis, jak tylko zacznie się sezon wiosenny, bo wtedy jest zdecydowanie najlepsza i warta przygotowania.
Z tych bardziej przyczepnych do łyżki wygrywa dyniowa (przepis TUTAJ) oraz krem ze szparagów (przepis TUTAJ). I choć kochamy zupy sezonowe, to lubimy mieć w zanadrzu coś jeszcze. Wszak zupa to często jedyny sposób na przemycenie większej ilości warzyw, które i tak ciężko Mikowi przychodzą. To też sposób na urozmaicenie diety o różne warzywa, takich których za chiny ludowe by nie tknął nawet patykiem.
Składniki (3-4 porcje)
2 bardzo duże pory
śmietanka 18% do zupy
ok 1 litra bulionu
2-3 ziemniaki
szczypta soli ( o ile bulion nie jest słony)
gałka muszkatołowa
2 łyżki masła
Sposób przygotowania
Pora pokroić w plastry i opłukać pod bieżącą wodą. Ziemniaki obrać, pokroić w kostkę.
W dużym garnku roztopić masło, dodać pora i zeszklić, ale UWAGA! Nie może się zbrązowić, bo wyjdzie gorzki, dlatego warto stale mieszać. Kiedy już będzie zeszklony dodajemy ziemniaki, gałkę muszkatałową i zalewamy bulionem. Bulion powinien zakryć warzywa. Jeśli bulion jest delikatny, możemy dodać ciut soli. Gotujemy pod przykryciem, aż do miękkości warzyw. Zupę zdejmujemy z ognia. Dodajmy odrobinę śmietanki i miksujemy za pomocą blendera na delikatny krem. Podajemy z grzankami lub bez.
Zupa prosta i sama się generalnie robi.
A teraz musze Ci się czymś pochwalić. Jestem baaaaardzo dumna, bo Miko coraz lepiej radzi sobie z samodzielnym jedzeniem zupy. W nauce nieoceniona okazała się mata EZPZ, dzięki której zawartość talerza nie lądowała na podłodze. To dla nas krok milowy. Skończył się etap karmienia go łyżeczką i teraz wszyscy razem możemy jeść posiłki <3
Zostaw komentarz!