Od kilku tygodni trwają wakacje. Ukochany czas leniuchowania i zabawy dla dzieci, a równocześnie wyzwanie dla rodziców. My już zaliczyliśmy swoją pierwszą i nie ostatnią podróż tego lata. I rzeczywiście ogarnięcie na wakacje dwójki dzieci, trzech walizek i wymyślenia sposobów na uniknięcie nudy, czy stu pytań “daleko jeszcze?” wymaga niekiedy naprawdę stalowych nerwów. Warto się zawczasu zorganizować, bo lecąc na żywioł różnie bywa
Pakowanie na ostatnią chwilę to gwarancja, że czegoś zapomnisz
Większość rzeczy oczywiście można gdzieś kupić, ale po co? Same w sobie wakacje to już i tak niezła fortuna. Osobiście list nie stosuje, bo prawdopodobnie je zgubie przed końcem pakowania. Zwykle zaczynam przygotowanie na niespełna tydzień przed wyjazdem. Odkładam w jedno miejsce rzeczy, które musze zabrać i staram się, by było na widoku. Patrząc na nie zwykle przypominam sobie czego jeszcze tam brak. Pakowanie walizek zostawiam na sam koniec i tu pierwszy pro tip:
Nigdy nie pakuję każdemu z nas osobnej walizki, w każdej przemieszane są ubrania nas wszystkich. Powód? Parę lat temu zaginęła nam walizka na lotnisku. Dotarła po ponad tygodniu. Dzięki takiemu pakowaniu zawsze brak jednej z walizek nie zrujnuje nam wakacji, bo każde z nas będzie miało choć część rzeczy.
Stawiam też na wygodę. W wakacje torbę wymieniam na plecak, bo mimo wszystko nawet krótsze dystanse wymagają przygotowania. Zwłaszcza w górach, kiedy oprócz napojów i przekąsek, trzeba mieć zmianę ubrania na wypadek pogorszenia pogody. Plecak Beaba świetnie mi się do tego sprawdza. Łatwo w nim się zorganizować na podróż dzięki licznym przegródkom, a otwieranie niczym torby lekarskiej pozwala wyjąc każdą rzecz bez wywracania wszystkiego do góry nogami. W komplecie jest też termoopakowanie i przewijak, które nadal nam się przydają.
Plecak kupisz tutaj.
Ochrona oczu i skóry to podstawa
Filtry do podstawa. Ale nie mówię tu tylko o kremach z filtrem. Te oczywiście są absolutną podstawą na każdych wakacjach i polecam wybierać te mineralne. Tak samo ważne jak ich zabranie jest stosowanie i reaplikacja co parę godzin.
Oprócz kremu z blokerem, do basenu czy nad morze zabieram też odzież UV50 dla dzieci. Nawet najbardziej cierpliwy maluch nie usiedzi na leżaku do kompletnego wchłonięcia się filtrów, więc koszulka z filtrem to super zabezpieczenie dla delikatnej skóry dziecka. I dzieciom absolutnie nie jest w tym gorąco, zwłaszcza, że większość czasu są jednak mokre 🙂
Nie zapominam też o ochronie oczu i nakryciu głowy. Na głowę zawsze mamy czapkę albo kapelusz. Okulary też koniecznie z filtrami UV, nigdy te straganowe, muszą być dobre i bezpieczne dla oczu. W tym roku postawiliśmy na okulary Beaby. Są wykonane z bezpiecznych materiałów, elastyczne i dziecioodporne. Dzięki regulowanym zausznikom, można dopasować je do główki dziecka. Bardzo podoba mi się również elastyczna i regulowana gumeczka mocowana do zauszników, zabezpieczająca okulary przed zsuwaniem się. Co więcej, dziecko może spokojnie kąpać się w morzu czy basenie w okularach bez obaw, że je zgubi czy zatopi.
Okulary kupisz tutaj.
Dobrze ogarnięta apteczka to podstawa
I to zdecydowanie jedna z najważniejszych rzeczy, którą zabieram, najczęściej na podręczny. Mam w niej przenośny mały inhalator, który nie raz już uratował nas w wakacje od kataru. Poza tym coś na alergię, aloes w wersji mini, mały ibuprofen w razie gorączki, coś na biegunkę i plastry. Czyli absolutna podstawa.
I oczywiście kilka zabawek na nudę
Wybieramy zawsze coś ulubionego z zabawek, które są niewielkie i sprawdzają się w codziennej zabawie. Ale zawsze dokładam coś nowego do walizki. Ceny zabawek na lotniskach czy na wakacjach bywają zawrotne, a do tego zabijają jakością, więc zwykle jestem przygotowana. Na samą podróż jak i na wakacjach świetnie sprawdzają nam się różnego rodzaju zestawy kreatywne i układanki. Te pierwsze pozwalają ukraść trochę czasu na kąpiel czy książkę, te drugie świetnie sprawdzają się w trakcie podróży.
Moim tegorocznym odkryciem są papierowe samoloty z wyrzutnią Janod. Paczuszka z nimi to cienka koperta, która w środku kryje dwadzieścia arkuszy do złożenia wraz ze szczegółową instrukcją. To jedna z tych zabawek, która nie waży, nie zabiera miejsca w bagażu, a gwarantuje super zabawę nie tylko dla jednego dziecka. W końcu można robić zawody, który samolot pofrunie dalej, a który wyżej.
Samoloty kupisz tutaj.
Z zestawów kreatywnych równie fajne są lamy z pomponami. Niewielkie pudełko kryje przepiękne karty z powłoką samoprzylepną, którą należy udekorować kolorowymi pomponami. Zabaw wciąga na długie godziny.
Lamy kupisz tutaj.
Jeśli chodzi o układanki magnetyczne, to tu niezmiennie jestem wierna Magnetibookom. Motywów jest tak wiele, że spokojnie można znaleźć coś na każdy wieki zainteresowania. Igusia aktualnie odkrywa świat zwierzątek i jej układanka ma bardzo niski stopień trudności. Każde ze zwierzątek składa się z zaledwie kilku elementów. Mikoś natomiast trenuje umiejętności czytania i pisania, więc motyw alfabetu bardzo wpasował się w jego aktualną zajawkę na samodzielne literowanie.
Magnetibooki kupisz tutaj.
Co jeszcze?
Nie odkryję tu hameryki 🙂 na podróż samochodem zawsze mam w zanadrzu audiobooka i piosenki dla dzieci. Gramy w zgadywanki i opowiadamy o tym co za oknem, również w samolocie. W końcu sama podroż zawsze jest najtrudniejszym elementem i dla znudzonych dzieci i dla zmęczonych rodziców.
*Wpis powstał we współpracy z markami Janod oraz Beaba