Obudziłam się dziś rano, jak zwykle nieprzytomna. Omiotłam spojrzeniem komodę stojącą na przeciw łóżka, a na niej piętrzące się sterty czystego prania. Boszzz, kiedy ja to pochowam? Od razu humor do bani. Idę do kuchni niemal slalomem, omijając wszystkie te zabawki młodego, których wczoraj wieczorem nie miałam siły sprzątnąć. Biegał do 22, a 22.30 padłam i ja. W nocy chyba z pięć pobudek, nie pamiętam dokładnie, bo wstaję już na automacie, a potem wypieram z pamięci te niewygodne przerwy w śnie. Za chwilę kawa, odstawię młodego do żłobka i biegiem do pracy. Potem abarot do żłobka, zakupy, plac zabaw, zabawa w domu, kolacja, kąpiel, usypianie. Jeszcze pranie, a sterta ciuchów jak leży, tak leżeć będzie i czekać na weekend. Albo zniknie w ciągu tygodnia, dostarczając nam do ubrania to co pod ręką. Nie ogarniam, serio.
To nie jest scena z koszmaru czy dramatu. To prawdziwe życie. Nikt nas do macierzyństwa nie wabił opowieściami o tym, że życie będzie toczyć się rytmem rutyny, bo w rozmowach eksponowany był tylko piękny różowy i uśmiechnięty bobas. Teraz wielkie zdziwienie otoczenia, że wychowując dziecko masz w domu bajzel, że pranie na bieżąco nie poprasowane, naczynia piętrzą się w zlewie, że mdłości dostajesz na widok odkurzacza, bo włączasz go częściej niż telewizor.
Nie da się mieć wszystkiego na raz. Jest albo albo. Jeszcze rok temu zdawało mi się, że jestem o krok od osiągnięcia stanu idealnej równowagi, że potrafię być perfekcyjną panią domu z wzorowym porządkiem, odprasowaną sukienką, gorącym obiadem i czasem dla siebie. Tak prawie było, ale moje dziecko miało wówczas dwie długie drzemki, nie przemieszczało się w tak dynamicznie jak teraz, a ja jeszcze nie pracowałam, więc wszystkie rzeczy na codziennej liście do zrobienia byłam w stanie poupychać w ciągu dnia. Potem zmieniło się wszystko. Wróciłam do pracy, przestałam dosypiać w ciągu dnia, w mieszkaniu zadomowił się permanentny nieład, młody zaczął biegać i ciężko już było upchnąć gdziekolwiek cokolwiek, poza ukrywaniem w szafkach bałaganu przed gośćmi. Absolutnie się tego nie wstydzę, bo dosyć mam dążenia do chorego i wręcz destrukcyjnego perfekcjonizmu. Nie chcę się chować pod maską sztucznej idealności, bo uduszę się z braku powietrza.
Przychodzi weekend, a ja bez żenady chodzę w poplamionym dresie. Serio. Kładę dziecko na popołudniową drzemkę i zamiast zapieprzać z mopem i szorować okna, wyciągam się na kanapie. Mam tylko jedno życie, tylko jedno zdrowie, które ostatnio i tak podupada. Nie chcę za parę lat żałować, że stałam się niewolnicą obowiązków domowych. Że zamiast poświecić chwilę dla siebie na relaks czy odpoczynek, wypruwałam sobie flaki, żeby sąsiedzi nie widzieli smug na moich oknach. Mam to gdzieś i ich opinię w tym temacie.
Nie muszę gotować wykwintnych kilkudaniowych obiadów, robić tortów bezowych, dekorować z finezją stołu przed każdym posiłkiem. W moim domu dziecko dostaje na deser owoc, bo nie potrzebuję pompować w niego bez cukrowych deserów, naszpikowanych stewią. Nie gotuję mu codziennie innego posiłku, bo nic mu nie będzie jak przez dwa dni zje to samo na obiad. Nie muszę gotować Coco Van, czy Boeuf Bourguignon, kotlety z indyka i pomidorówka smakują nam równie wspaniale, bo są domowe i przez to bezkonkurencyjne. Na wykwintne potrawy szkoda mi czasu, wolę gdy ktoś je przygotuje dla mnie i poda gorące, bo co to za frajda gotować pół dnia i połykać w locie zimne kawałki w czasie nieustannie trwającej gonitwy za dzieckiem?
Nie widzę powodu jeżdżenia po całym mieście w poszukiwaniu ekologicznych jogurtów, wystarcza nam taki z “ubogim” składem z pobliskiego sklepu. Żywimy się zdrowo, lekko, ale bez ekologicznej szajby.
Nie zawsze mam siłę na wszystkie zabawy, których oczekuje ode mnie moje dziecko. On działa jak na duracelach, podczas gdy ja pod koniec dnia mam już niemal rozładowane baterie. Nie zawsze jestem w stanie przeczytać dwudziestą siódmą książeczkę, ustawić pięćdziesiątą pierwszą wieżę z klocków, narysować z Mikim kolejny obrazek. Ale najważniejsze, że jestem z nim, nie muszę stawać na głowie, by non stop wymyślać kreatywne zabawy. Dziecko jest tylko dzieckiem. Nie chce i nie muszę z nikim rywalizować na milion sposobów stymulowania rozwoju dziecka. Daje dziecku być tylko dzieckiem, bo to ma być piękne dzieciństwo, a nie okupione chorą ambicją rodziców na bycie alfą i omegą w nieustannie rozwijającym wychowywaniu dziecka. Jestem dla niego zawsze, kiedy tylko tego potrzebuje. Czasami czynnie biorąc udział w zabawie, czasami będąc tuż obok, nie przeszkadzając jego fantazji.
Wszystkie tak samo nie ogarniamy tematu macierzyństwa z całym tym towarzyszącym bałaganem. Nie da się wychowywać dziecka, mieć sterylny porządek w domu, pracować i być naprawdę wyspaną. Nie da się spełniać zawodowo, mieć multum czasu dla dziecka, nieskazitelnie umytą podłogę i pranie na bieżąco zrobione, a następnie bez zwłoki wyprasowane. Po co się stale oszukiwać, po co brać na swoje barki wszystko, skoro i tak nic nam z tego nie przyjdzie. Czy będę szczęśliwsza jak poświęcę pół nocy na prasowanie? Nie. Czy będę szczęśliwsza, gdy przygotuje kilkudaniowy obiad, na który zakupy zajmą mi więcej czasu niż samo gotowanie, a dziecko i tak odmówi jego zjedzenia? Nie będę.
Nie ogarniam. Chrzanię to wszystko “co muszę” i daje sobie spokojnie żyć. Nam żyć. Amen.
40 COMMENTS
Jowita
1 rok ago
Dzięki za ten post. Jestem teraz na macierzyńskim, mam tylko jedno dziecko, ale czasem marzę tylko o tym żeby dotrwać do wieczora. Jestemy z mężem sami za granicą, więc opcja podrzucenia dziecka do Babci/rodzinki odpada.. Mały zasypia na rękach w ciągu dnia i próby odłożenia Go kończą się otwartymi oczami i koniecznością ponownego usypiania. Czuję się jak najgorsza mama na świecie, która nie ogarnia. Bo przecież jak się jedzie do rodziny to Bratowa ogarnia dwójkę dzieci, robi dodatkowo torty na zamówienia, wszystko wokół błyszczy i radzi: polecam Ci własny biznes, to super sprawa, a ja ledwo ogarniam porządki w domu, gdy synek sam się zabawi na macie.. U innych też porządek, a do mnie jak się ktoś nie zapowie z wyprzedzeniem to strach wchodzić.. Mąż też czasem narzeka na balagan w domu, ale nie chce zarywać nocy, bo przecież muszę funkcjonować w dzień.. Trochę długi post, ale musiałam się trochę wyżalić, bo mąż nie chciał za bardzo słuchać i uciął od razu temat.
Ania Brzozowska
1 rok ago
AUTHORRozumiem doskonale. Takie rady są krzywdzące nie każde dziecko jest w stanie zająć się sobą i dlatego ciężko często jest ogarnąć wszystko. Ciężko jest wypracowac sobie jakiś system, żeby dawać radę ogarnąć ” z grubsza”. Ja staram się dzielić obowiązakami z mężem, niestety, jeśli ma być jako taki porządek, to dwie ręce tego same nie ogarną 😉
Natala
3 lata ago
Ta super od 7-15 zapraszam do pracy dwuzmianowej zaczynając o 4.30 albo 5.30 i dodatkowo z weekendami. To wtedy porozmawiamy bo idąc tak to już całkowicie
Masza
4 lata ago
Czytam twój blog pierwszy raz i powiem Ci jedno DZIĘKUJĘ 😘. Czyli nie jestem sama w tej rutynie, mój dzień to masakra.
Pobudka o 5 rano i szykowanie 3 dzieci do szkoly/przedszkola, o 6.15 wyjście z domu i zaciągnięcie ferajny do szkoły. Z językiem na wieszchu na 7 trzeba zdążyć do pracy i wytrzymać do 15. O 15.05 z językiem na wieszchu lecę po dzieci i w taki sposób o 16 jesteśmy w domu. Obiad??? Hmmm a jak smakuje ciepły obiad?? O 17stej zaczynam ogarnięcie mieszkania i pomagam w lekcjach. Tak na zegarze pokazuje się godzina 19, więc pora na kąpiel i kolacje. O 20 kolejne sprzątanie i o 22 ląduje w łóżku. 2.30 pobudka w stylu “mamo siku a tam jest ciemno”
Boże dziękuję ci za wolne weekendy 😁🤗
Ania Brzozowska
4 lata ago
AUTHOR<3 <3 <3
Ellis
4 lata ago
Jeden dzień z mohego zycia na macierzyńskim. Wstałam rano, wysłałam męża ze starszą córka do przedszkola, młodsza kilkumiesieczna już wóła na cyca. W kiblu awaria, leje się coś, ja nie mogę sobie dac rady, w piżamie próbuję opanować haos. Córka krzyczy, bo już chce spać. W kuchni nie pozmywane po śniadaniu. Dzwoni moja mama, mówi że się stęskniła, ja odpowiadam że nie mogę teraz, porozmawiamy później. Mama mówi że nigdy nie mam czasu porozmawiać i rozłącza się. Układam córkę spać, godzina 10 rano, ja idę do sypialni zdjąć piżame i ubrać się. Dzwonek w dzrwi. O kurwa, teściowa/. I komentarz: jak można o tej porze chodzic w piżamie i dlaczego wszędzie bałagan. Jak ja byłam na macierzyńskim… Doprowadza mnie do łez, obudziła się córka. Roztrzęsiona próbuję zrobić coś na obiad i wkurzam się na siebie, że dlaczego znowu jej się tłumaczę? Za 2 godziny poszłam po starszą do przedszkola.
Ellis
4 lata ago
Zastanawiałam się jak to było 60 lat temu, kiedy u moej babci przy 2-ce dzieci wszystko było ogarnięte. Przeciez my mamy pieluchy, ciepłą wodę w domu, pralkę, zmywarkę, odkurzacz. Ona też szyła ubrania dzieciom, bo w sklepie nic nie było. Jak one to robiły? Dlaczego nam się nie udaje? Więcej się od nas wymaga?
Ania Brzozowska
4 lata ago
AUTHORwtedy kobiety nie pracowaly, wiec mialy te 8 godz wiecej…
Ola
5 lat ago
Tez mam 3 dzieci – teraz już w wieku szkolnym. Jednak z praniem poradziłam sobie kilka lat temu kiedy wściekałam się na rozłożone po domu suszarki z ubraniem. Wybrałam się do sklepu i kupiłam na raty suszarkę bębnowa do ubrań ! Boże , do dziś dziękuje za ten cudowny wynalazek 🙂 a prasuje Max 1 raz w tygodniu jak się nazbiera, bo świeżo wyciągnięte ze suszarki wystarczy poskładać i do szafy 😉 polecam !
Iga
5 lat ago
Cieszę się że nie jestem sama z tym praniem, z tymi klockami, z tymi sińcami pod oczami… wychowawanie dwojki dzieci, z pracą na pełen etat i mężem dwa dni w tygodniu….to koszmar, ale nie zamienie się z żadną perfekcyjnie umalowaną, wypoczetną w wystylizowanym domu kobietą. Bo ja czuję że mam dar większy od niej, mam mnóstwo miłości, przytulasow, calusow, odcisnietych rączek na szybkie (oj tego to ja mam). I choć w święta moje okna będą najbrudniejsze na calym osiedlu to czuje że będziemy tez na nim NAJszcześliwsi. WESOŁYCH ŚWIĄT!!!
Aga
5 lat ago
Nie pracowały tyle co my 🙁
Ula
6 lat ago
Też tak oczywiście mam, przy dwójce dzieci po prostu w domu i życiu robi się chaos. Pocieszające jest dla mnie to, że nie jestem jedyna, że wszystkie tak mamy i nie świadczy to o mojej niezaradności.
JEDNO MNIE ZASTANAWIA! Przecież nasze mamy też miały urwanie głowy, MAŁO TEGO! Nie było hipermarketów z tonami żarcia, gotowych słoiczków i wszelkich udogodnień, pod które podjeżdżało się aukiem. Wręcz przeciwnie – puste półki sklepowe, kilometrowe kolejki. A jednak – w domu przecież nie było syfu, mamy w brudnym dresie i tego samego obiadu przez kilka dni.
U Was też??? Ilekroć pytam rówieśników, też to potwierdzają.
Jak one to do licha robiły???????????????!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Ellis
4 lata ago
Te same myśli…
Magda
6 lat ago
A ojciec, mąż, partner? Jeżeli jest, oczywiście.
Marti
6 lat ago
Heh szkoda że wiele matek tego nie rozumie…. Dla wielu matek (w tym babć, cioc itp) idealny porządek to standard-tak, z małym dzieckiem. I dostaniesz jeszcze tysiąc rad jak co zrobić oraz że ona tak nie miała…. Dodatkowo mąż pedant nie pomaga tj pomaga bo ciągle sprząta ale wywiera presję bo przecież kobieto ciągle trzeba być na nogach i sprzątać, bawić się, sprzątać, gotować, sprzątać…. Ile tak można? W dodatku gdy dziecko nie bawi się klockami pół godziny tylko jest jak Ksawery… Urlop co roku z NFZ dla każdej matki powinien byc. Taki 2 tygodniowy. Pozdrawiam
slodkiciezar.pl
6 lat ago
AUTHORzdecydowanie! najlepiej z dala od domu 😉
Donna
5 lat ago
właśnie ta magia polegala na tym, że mało w domu miały, 3 osobowa rodzina zmieściła sie na pokoju 9 metrowym … a dzisiaj 50 metrow to za mało tyle gratów i pierdół w domu….
bea
5 lat ago
nigdy nie odpoczywaly :((
Matkapolkaniewyspana
5 lat ago
Och skąd ja to znam… Dla mojego męża priorytet to czysty dom… Dla mnie szczęśliwe dziecko. Wiele razy były u nas przez to ciche dni…
Monika Krzos
6 lat ago
Aniu Twój blog jest niesamowity ,jest odbiciem lustrzanym Mojego codziennego życia Ps.jeszcze nie pracuje ale za to mam trójkę wspaniałych szkrabów i dodatkowy etat na ta chwile nie wchodzi w grę 😌 co więcej słabo to sobie wyobrażam 😫
Najlepszy blog na jaki do tej pory się natknęłam .Super 💪💪💪
slodkiciezar.pl
6 lat ago
AUTHORdziękuję baaaaaaardzo!!!! <3 Trójka dziec to jak 3 etaty! jak Ty dajesz radę? 🙂
Rodzice & Dzieci
6 lat ago
Jak ja Cię bardzo rozumiem. Właśnie położyłam dzieci w łóżkach i siedzę na podłodze w kuchni bo tam mam chwile na zebranie myśli. Czasem i mnie wszelkie domowe obowiązki przerastają. Marzy mi się L4 najlepiej u mojej mamy w domu.
Amelka Rośniak
6 lat ago
Pierwszy raz tu jestem i niczego tak bardzo nie pragnęłam dziś przeczytać jak tego tekstu właśnie. Dzięki!
Daria Gralak
7 lat ago
Święta racja. Mimo że jestem na macierzyńskim mam i tak bałagan … wszyscy się do tego przyzwyczaili . Dom jest dla mnie a nie ja dla niego. Przy trójce dzieci jak ma być porządek? ? Jak w kuchni nie ma brudnych naczyń to mąż się cieszy .. o kochanie posprzatałaś 😂😂
Wiec jak chcesz zobaczyć czystości w mym mieszkaniu zapowiedź się ze przyjedziesz za tydzień. 😎 Pozdrawiam wszystkie mamy które są sobą i nie martwią się ze znów prania nie poskladalam (wisi 3 dzień na suszarce )
tarapatka
7 lat ago
Potrzebowałam trochę czasu żeby wrzucić na luz, ale udało się 🙂 wprawdzie Synek ma dopiero pół roku, ale kiedy on funduję sobie turbodrzemkę ja nadrabiam serialowe zaległości albo piszę 🙂
Inga Gawlowska
7 lat ago
Jakbym czytała o sobie! Dzieki za ten tekst! Jest mi lżej, że nie jestem sama!
MartynaG.pl
7 lat ago
To takie naturalne i ludzkie 🙂
każda z nas ma takie dni, w których zaraz po otworzeniu oczu i uświadomieniu sobie ile obowiązków na nas czeka załamuje ręce. Bezczelna rzeczywistość każdej matki 😉
Kobietapo30
7 lat ago
Każda z nas ma podobnie. Jedna próbuje walczyć, pokazać, że da radę, a inna olewa. I nie mi to oceniać. Każda niech robi to, co uważa za stosowne, myśląc nie tylko o dzieciach, ale też o sobie
Asia
7 lat ago
To prawda, ale co ma powiedzieć mama dziecka z cukrzyca typu 1 – pomiary cukru w dzien i w nocy co 2 h lub cześciej i tak dzien w dzien. Wyjście do pracy czy do kina to marzenie – bo nikt nie zajmie sie fachowo dzieckiem z ta choroba na ogół 🙁 pozdraiwam wszystkie mamy i życzę zdrowia, sił i cierpliwości
daria
7 lat ago
Ja jestem podobnego zdania, ale jest gorzej gdy ktoś czyli rodzina wchodzi z butami do twojego domu i próbuje ci dobitnie powiedzieć że oni mają nieskazitelnie to i ty musisz. Moja mama jest pedantką i nie oszczędza w słowach jeżeli u mnie leży pranie i naczynia na suszarce, a nie w szawkach. I troche dziecka mleka rozsypało się na szawkę gdzie je szykuje.
benzyna
7 lat ago
Ja bardzo często myślę, że jestem jakaś do kitu przez to, że tak nie ogarniam… Więc pocieszająca jest ta notka.
Zastanawiam
się tylko, kto narzucił nam taki schemat? Że my, mamy, prócz opieki nad
dzieckiem musimy mieć perfekcyjnie ogarnięty dom i że same mamy jeszcze
przy tym wyglądać jak milion dolarów? No bo chyba coś było/jest
impulsem do takich postów na blogach czy tego, że czasem się trochę tym
nieogarnianiem dołujemy?
Zwykła Matka
7 lat ago
No nie będziesz 🙂 Chrzanić dwudaniowy obiad, lepszy jeden na dwa dni 🙂 Pranie? Wole spacer z córką 🙂 Zajrzyj do mnie jutro, będę mieć recenzję idealnej książki dla każdej mamy 🙂
Broker
5 lat ago
Świetny tekst opisujące życie prawdziwej mamy.
Nowa w wielkim mieście
7 lat ago
Nie pamiętam kiedy ostatnio coś prasowałam! A obiadu jak nie zrobię, to świat się nie skończy – pizza zawsze czeka w zamrażalce na wszelki wypadek 🙂 Mało czasu jest na zrobienie wszystkiego, co by się chciało. Wolę się z córcią pobawić czy na spacer iść zamiast pół dnia sprzątać czy przy garach stać. Czasem trzeba coś odpuścić i olać wszystko 🙂
Brzozóweczka
7 lat ago
takie zapasy to świetna sprawa – też mam zawsze co nieco na słabsze dni 😉
Monika Todd
7 lat ago
Kolejny wpis z prawdziwego zycia młodej mamy, ktory czyta sie jakby było napisane o własnym zyciu….
Jako typowa “matka Polka” chcialabym zeby dom byl wysprzatany, obiad ugotowany… Ale brakuje na wszystko czasu. Pracuje na pelny etat, wiec jak wracam z pracy I w weekendy chce jak najwiecej czasu spedzic z moja córeczka – I tak robie, wszystko inne poczeka, a ona dorasta bardzo szybko i ten czas spedzony razem jest bezcenny 😊
Aniu- twoj blog jest jednym z najlepszych na jakie sie napotkałam, piszesz o problemach które kazda mama zna, ale nie zawsze o nich głosno mówi.
Pozdrawiam 😊
Brzozóweczka
7 lat ago
no bo takie jest prawdziwe życie. Gdzieś w głębi siebie jestem pewna, że wszystkie tak samo nie dajemy rady odnaleźć się w tym chaosie i nie ogarniamy, tylko nie każda z nas ma odwagę sie do tego przyznać. A przecież lepiej się żyje bez tej maski perfekcyjności 🙂
Dziękuję Ci za te wszystkie ciepłe słowa i wpadaj jak najczęściej, bo bardzo miło mi Cię gościć :*
Kasia K.
7 lat ago
Amen.
A prasowanie już dawno olałam. Chodziliśmy w takich o, średnio prostych ciuchach 😉 teraz mam w pralce opcję “bez zagnieceń”, więc chodzimy w sporo mniej pogiętych. Polecam!
Brzozóweczka
7 lat ago
taka pralka to skarb! muszę chyba pomyśleć o zmianie 🙂
Ja też nie prasuje zbyt wielu rzeczy, za to nauczyłam się równo wieszać na suszarce, wtedy mniej zagnieceń ;P
malina
6 lat ago
Od kilku tygodni mam suszarkę do prania (maszynę znaczy) i zniknął problem gór prania w moim domu! Po prostu go nie ma, wyciągam z suszary nie wymiętoszone i prawie jak wyprasowane, składam i koniec! Koniec z wiszącym w nieskończoność i walającym się po łazience praniem! Koniec ze stojącą suszarką, jest po porostu bosko 🙂