Dzisiejsze tempo życia zmusza nas do swego rodzaju powściągliwości. Nie mamy czasu się zatrzymać, dać sobie chwili oddechu, celebrować w gronie rodziny i przyjaciół tych najważniejszych chwil. Nie, zamiast tego nieustannie pędzimy z kalendarzami i telefonami komórkowymi w dłoniach. Pędzimy od punktu A do punktu B, nie oglądając się za siebie ani na boki. Patrzymy na bliskich, ale nie skupiamy na nich uwagi, bo to zbyt czasochłonne. Oszczędzamy czas na rzeczy najważniejsze, które w rzeczywistości mają znacznie mniejszą wagę niż to co przeoczamy.
Czas
Jest go zdecydowanie za mało, a lista rzeczy do zrobienia stale się wydłuża. Wiem to, bo sama żyję w dzikim pędzie, odhaczając kolejne punkty z listy. Zrobione, odznaczone, idę dalej. Nie ma co stać w miejscu. I tak dzień po dniu w kołowrotku obowiązków. Czysta proza życia.
Dziś rano się obudziłam i wcale niespiesznie wstałam do pracy. Niespiesznie dlatego, że pierwsze pół godziny tego poranka przeleżałam z synkiem w łóżku, zatrzymałam się na chwilę, na te kilka łaskotek, na uśmiechy, przytulasy, na najsłodsze buziaki. Zatrzymałam się, by mu powiedzieć, że go kocham, żeby to wiedział i czuł. Te kilka wyrwanych z codziennej gonitwy chwil nie zrobi różnicy otaczającemu mnie światu, ale mój cały świat z pewnością je doceni. Zawsze docenia je szczerym i pełnym miłości uśmiechem.
Kiedy podczas urlopu macierzyńskiego byłam z synkiem w domu, normalnym był wszechogarniający slow life. Wszystko było absolutnie slow. Slow cooking, pyszny, wspaniały, a nie kolejny makaron w ciągu tego samego tygodnia. Czas mógł się dłużyć przez cały dzień, ale było w tym coś niezwykle przyjemnego. Można się było zatracać w tych wyjątkowych chwilach, które już nigdy się nie powtórzą – pisałam o tym TUTAJ, pamiętasz? To był bardzo wyjątkowy wpis. Dziś wiem, że zdecydowanie za mało doceniałam ten czas. Powrót na zawodowe tory wymógł zamiecenie naszego slow life w kozi weekendowy róg. Teraz wszystko załatwiamy w tygodniu lub przez internet, by w te dwa wolne dni cieszyć się spokojem i sobą nawzajem.
Weekend
To nasz wspólny czas celebrowania bycia rodziną. Nikt nie jest ważny poza nami, do nikąd się nie spieszymy. Jesteśmy tylko my. Choć w tygodniu dbamy o to, by każdą kolację jeść razem, o tyle w weekend możemy pozwolić sobie na wszystko to, za czym tęsknimy w tygodniu, bez stresującego spoglądania na zegarek. Możemy razem przygotowywać pyszne muffiny, malować farbami, wyjść na długi spacer i karmić kaczki, czytać wszystkie ulubione książeczki i przytulać się oglądając Tomka i przyjaciół oraz Świnkę Peppę. Możemy pograć w piłkę, godzinami budować najfajniejsze auta i pociągi z klocków lub pójść do Zoo. To są te momenty, które wiążą w całość nasze życie, naszą rodzinę, budują bliskość, silną relację i najfajniejsze wspólne wspomnienia.
Jednak niezależnie od dnia tygodnia, od pory dnia czy nocy, od chwili lepszej czy gorszej, jedna rzecz się nigdy nie zmienia. Nigdy nie zapominam mówić mojemu dziecku, że go kocham. Na to ZAWSZE mam chwilę. Na buziaka, na przytulasa. To są te najważniejsze chwile i najważniejsze momenty dla mojego dziecka i dla mnie. Wtedy gdy biję brawo dając wyrazy uznania jego nowym umiejętnościom, które z takim rozemocjonowaniem specjalnie dla mnie pokazuje, ale też wtedy, gdy ocieram łzę po nabitym guzie. I zawsze, gdy przytulam go w nocy po tym, jak nawiedzi go zły sen.
Na okazywanie miłości do mojego dziecka zawsze mam czas. Często mówię mu kocham, bo każdy dzień z nim jest dla mnie wyjątkowy. Szkoda życia na powściągliwość, trzeba żyć tak, jakby każdy dzień miał być tym ostatnim. Bo są rzeczy najważniejsze i cała reszta świata.
2 COMMENTS
Mamachlopaka
6 lat ago
Najpiękniejsze jest spostrzeganie tego o czyn Pani pisze, uważam, że sama umiejętność docenienia takich momentów i chwil czyni nas wartościowymi ludźmi. Pozdrawiam serdecznie 🙂
Monika Raus Kobieta Niezgodna
6 lat ago
Niestety wielu z nas w tym całym pędzie zapomina o tych jakże ważnych dwóch słowach, które choć tak nie pozorne, to mają cudowną moc KOCHAM CIĘ!!!