Być perfekcyjną w każdym calu – każda z nas w jakiś sposób do tego dąży. Taka ambicja na bycie spełnioną zawodowo, niezależną, nieco stepfordowską żoną (perfekcyjną do zemdlenia) i jeszcze na domiar idealną matką. No cóż Drogie Panie, same sobie tego bata kręcimy.
Kiedy byłam mała, uwielbiałam bawić się w dom. Czesałam lalki, woziłam je w wózku. Wszystko musiało być perfekcyjne, lale musiały mieć piękne sukienki, zaplecione warkocze. Potrafiłam się tak bawić godzinami.
Z wiekiem przekuwałam tę perfekcyjność na inne dziedziny życia. Na świetną pracę z filozofii na studiach, planowanie wesela (które jednak nie do końca perfekcyjnie wyszło), rozwój zawodowy. Następnym etapem miało być macierzyństwo. Chciałam, żeby wszystko było idealnie, jak z reklamy mleka modyfikowanego, ale bez niego rzecz jasna. Walczyłam od samego początku. Chciałam być piękną, spełnioną i bardzo wyspaną mamuśką, o nienagannym wizerunku. W pięknie wyprasowanej sukience, z promiennym uśmiechem. Bawiącą się z dzieckiem godzinami i z wzorowym porządkiem w domu plus zawsze ugotowanym obiadem.
W życiu gdy wyobrażenia zderzają się z rzeczywistością, przychodzi czas rozczarowań. Choć bardzo chciałam i starałam się, to jednak sięgnęłam po butlę. Nie żałuję, bo dzięki temu młody nie był głodny. Choć chciałam pięknie prezentować się w ślicznej sukience, to finalnie i tak skończyłam w dresie, przez ilość pawi i fluków, które systematycznie “ubarwiały” moje ubranie. Choć marzyłam o tym żeby się wysypiać, to przecież nierealne od samego początku.
Z biegiem czasu przystopowałam, odpuściłam sobie to dążenie do ideału, za to staram się by nasze życie płynęło w swoim tempie. Jestem tu i teraz. Przestałam usilnie dążyć do wyłącznie ekologicznego żywienia dziecka, które na widok kawałka kiełbasy krakowskiej dostaje ślinotoku po pachy. Przestałam nadmiernie sterylizować otoczenie. Nie płaczę, gdy podaję gotowca ze słoika, bo dziś naprawdę nie mam siły stanąć do garów. Świat się przez to nie zawali. Nie siedzę godzinami z dzieckiem wyszukując mu coraz to nowsze zabawy, bo jak się okazało, on doskonale bawi się również sam. Czytam, bawię się z nim, rozmawiam, uczę, ale nie non stop. Daję mu czas na zabawę na jego zasadach. Każde z nas potrzebuje kilka chwil dla siebie, w “samotności”.
Przestałam wartościować życie przez marzenia jakie kiedyś wysnułam, wartościuje je poprzez naszą bliskość, więź i chwile. Zdjęłam te marzenia z piedestału, a postawiłam na nim naszą rzeczywistość, naszą rodzinę, nasze dziecko.
Szczerze, nie znam recepty jak być idealną mamą. Nie wiem czy ktokolwiek ją ma.
Co więcej, nie chcę być perfekcyjna ani trochę, nie w macierzyństwie. W innych aspektach życia będę nadal dążyć do bycia stale najlepszą i efektywniejszą, ale bycie matką to nie zawody. Nie trzeba sobie nic udowadniać, ścigać się, bo można przegrać dużo więcej niż zyskać.
Chcę być taką, jaką potrzebuje mnie mój synek, ni mniej ni więcej. Właśnie taką.
8 COMMENTS
Iza Bluszcz
8 lat ago
Brawo! Dążymy do ideału zapędzając się w kozi róg. Lepiej odpuścić dla własnego dobra.
Brzozoweczka
8 lat ago
Świetne podsumowanie 🙂
Monific.pl
8 lat ago
Bardzo ładne podsumowanie! Każda z nas jest idealna dla swojego dziecka 🙂
Brzozoweczka
8 lat ago
Dziękuję 🙂
TosiMama
8 lat ago
Każda z nas dla swojego dziecka jest idealna! :)))
Brzozoweczka
8 lat ago
I to jest właśnie najpiękniejsze 🙂
Kasia Szreder
8 lat ago
Dla swojego synka i tak jesteś idealną mamą 🙂
Brzozoweczka
8 lat ago
No i właśnie o to w tym wszystkim chodzi 🙂