Smoczek – najlepszy przyjaciel, a zarazem najgorszy wróg. Uspokoi, wyciszy i ukoi wszelkie nerwy i stresy, ale przecież nie wpływa zbawiennie na zgryz i ząbki. Perspektywa rozstania często dla samych rodziców bywa przerażająca, bo przecież odcinamy nasz backup, nasze koło ratunkowe w sytuacjach kryzysowych. A wybranie metody, która będzie dla dziecka najmniej frustrująca spędza nam sen z powiek. Story of my life, dosłownie.
Moje dziecko było ze smoczkiem niemal od samego początku swojego życia. Wszystkie lepsze i gorsze chwile, choróbska, ząbkowania, adaptację w żłobku, początki lęków separacyjnych, zarwane noce i wszystkie złe sny – smoczek zawsze był tuż obok by uspokoić, pomóc się wyciszyć i spokojnie zasnąć. Nie skłamię, jeśli powiem, że był to nasz wspólny przyjaciel. Dlatego w pewnym sensie tak trudno było mi podjąć decyzję o zrezygnowaniu z tego dobrodziejstwa – zrozumie to każda mama smokowanego malucha. Bo co jak co, ale ten mały kawałek plastiku daje nie tylko dziecku ale i nam, rodzicom, poczucie niesamowitego komfortu.
Pierwsze sygnały o tym, że można by pozbyć się już smoczka dostałam od naszej pani pediatry, chwilę po tym, jak Miko skończył roczek. Jednak w tamtym czasie było to dla nas zdecydowanie za wcześnie. Nasilone ząbkowanie i adaptacja w żłobku sprawiły, że postanowiłam nie dokładać Mikowi kolejnych frustracji. A i mnie stresowała perspektywa odstawienia, a więc w głowie niezmiennie pozostawał dylemat – jak długo jeszcze, w jaki sposób i kiedy rozpocząć ten proces?
Bardzo ważnym było dla mnie, by zrobić to zanim Miko będzie świadomy, że smoczek można kupić w sklepie, ale na tyle kumaty, by mu wytłumaczyć, że smok znika i już go nie będzie.
Postanowiłam powoli zacząć go na to przygotowywać, gdy na horyzoncie pojawiły się drugie urodziny. Cały proces był stopniowy, trochę rozwleczony w czasie, ale pozwolił na zachowanie olbrzymiego komfortu – Mikiego i naszego.
Prolog
Na początku zaczęłam pozbywać się nadmiaru smoków. Mieliśmy w domu ich całkiem sporo, ale finalnie w ciągu dwóch tygodni doszliśmy do etapu gdy pozostał już tylko jeden. Przez kolejne dni Miko wiedział, że pozostał tylko jeden jego ulubiony smok, a reszty nie ma bo się popsuły. Ale miał ten swój ulubiony, dlatego też tamte straty nie były dla niego absolutnie dotkliwe.
Faza przygotowawcza
Rozpoczęliśmy fazę drugą, czyli marginalizowanie użycia smoka w ciągu dnia. Smok był używany wyłącznie do spania. Jak tylko Miko się budził, chowaliśmy smoka do pudełeczka w wózku i mówiliśmy, że smoczek idzie na spacer i wróci do niego, kiedy będzie szedł ponownie spać. Wieczorem zaglądaliśmy do pudełeczka i smoczek wracał ze spaceru. Po kilku dniach Miko przyzwyczaił się, że smok w ciągu dnia jest nieobecny.
Odsmokowanie
Ostatni etap nastąpił po około miesiącu, może trochę później. Pewnego wieczoru, kiedy kładliśmy już Miśka spać i zapytał o smoka, powiedzieliśmy, że jeszcze nie powrócił ze spaceru i że musi spać dziś bez niego, bo chyba musiał gdzieś się zgubić.
Utuliliśmy go do snu z ulubioną pieluszką i przytulanką. Zasnął. Tej nocy spał spokojnie. Następnego dnia rano, gdy spytał o smoka, powiedzieliśmy mu, że jeszcze nie wrócił i chyba już nie wróci bo się zgubił.
Powiedzieliśmy mu również, że jest bardzo dzielnym chłopcem , dlatego pójdziemy dziś do sklepu z zabawkami i wybierze dla siebie zabawkę nagrodę za to, jak pięknie daje radę.
Jak powiedzieliśmy, tak zrobiliśmy. Nasza kolekcja resoraków powiększyła się o kilka kolejnych modeli.
Krzyzs
Druga noc przyniosła kryzys. Podobnie jak pierwszego wieczoru, Miko rewelacyjnie zasnął, ale obudził się po półtorej godziny i wzywał Moka! Nie będę Cię oszukiwać, ten kryzys nie był łatwy, ale spodziewaliśmy się tego. Smok był od zawsze, a więc dla Mika była to bardzo bolesna strata. Baliśmy się bardzo, że ulegniemy, ale udało się. Przytulaliśmy, opowiadaliśmy, tłumaczyliśmy, że Mok zgubił się i już nie wróci.
Kolejne noce były już znacznie spokojniejsze. Miko zrozumiał, że niestety Mok przepadł. Przypominał sobie o nim i co jakiś czas mówił, że Mok gubił, ni ma. Widząc smoka u innych dzieci w żłobku, również mówił mok gubił, bo wiedział, że ten jego jeden jedyny przepadł. Ale z dnia na dzień coraz rzadziej o nim wspominał i dało się wyraźnie zauważyć, że jest pogodzony z faktem utracenia smoczka.
Jest bardzo wiele metod pozbywania się smoczka. Można zaproponować maluchowi wymianę smoka na zabawkę (co poniekąd trochę zrobiliśmy), można odciąć końcówkę i powiedzieć że popsuty (próbowaliśmy, histeria x milion), posmarować musztardą (próbowaliśmy różnych smarowideł i krzyczał – Umyj!).
Oczywiście każdy powinien dopasować metodę do swojego dziecka i jego wieku, ja zaś będę polecać wypróbowanie naszego sposobu, bo udało nam się rozstać ze smokiem bez większych dramatów. A przecież na tym nam, rodzicom zależy najbardziej.