W życiu każdego rodzica, prędzej czy później nadchodzi ten magiczny moment, gdy dziecko mając już własne zdanie, zaczyna manifestować swoje potrzeby i co gorsza, często chęć zrobienia lub posiadania czegoś, co niekoniecznie my, rodzice uważamy za odpowiednie. Wówczas w pełni świadome mocy swoich płuc oraz umiejętności wicia się kończynami wpada w furię, tylko po to, by dostać, wymusić, uzyskać. Nie ma dzieci wyjątków, każde ma swój sposób i własny repertuar zachowań, które mają pomóc mu osiągnąć upragniony cel. Pytanie brzmi – jak powiedzieć dziecku “NIE”, aby zrozumiało i pogodziło się z naszym zdaniem? Jak je na to przygotować, przyzwyczaić do tego, że odmowy są i będą? Jak rozsądnie odmawiać dziecku?
Ja, niegdyś młoda i bezdzietna myślałam sobie, że przecież co to jest za problem odmówić dziecku – mówisz nie i koniec tematu. Każdy z nas tak myśli, dopóki się nie okaże, że pod naszym dachem wyrósł mały terrorysta. Wtedy dopiero zaczynają się schody, nerwica i siwienie głowy. Bo przecież odkąd dzieć pojawił się w domu, to nieba byśmy mu przychylili, wszystko żeby tylko był szczęśliwy, pogodny, radosny. I tak: a tu nowa zabaweczka, nowa książeczka, tu coś, tam coś, a dziecko szybko się przyzwyczaja, że to przecież norma. I to nie tylko domena rodziców, którzy długo starali się o maleństwo, ale wszystkich tych absolutnie zakochanych w swoim dziecku.
Huston, mamy problem…
No i nadchodzi ten moment. Dziecko już kumate, wie co to plezenty i ochoczo wykrzykuje daj daj daj. Wychodzicie po zakupy, a tam wszystko aż się prosi, by kupić. Jajo z niespodzianką – DAJ, zabawka – DAJ, książeczka – DAJ. DAJ, DAJ DAJ! Nie ma zmiłuj. Lepiej bank okradnij lub miej portfel bez dna.
Spróbuj powiedzieć NIE, a niewybaczalnie się narażasz. Zaczyna się spektakl stulecia, ludzie wyglądają zza regałów, byle tylko podziwiać tę wyrodną matkę, co to odmówiła dziecku lizaka. Wstydź się, oj wstydź. Oni już wzrokiem Cię zlinczują, mijająca Was starsza kobieta mruknie pod nosem: Co za matka, dziecku odmawia słodyczy. Biedny maluch. Obok przemyka mamuśka z niemowlakiem i też Ci się przygląda. Jej maluch grzecznie guga w wózku, a ona ogląda Cię jak ciekawostkę przyrodniczą. Jeszcze nie jest świadoma faktu, że całkiem niedługo i ją dotknie ten problem, za to myśli sobie U nas tak nie będzie. Ha ha ha.
I jest również inna mama, z dwulatkiem. Ona porozumiewawczo posyła Ci ciepły uśmiech mówiący “przybij pionę, moje też jest mistrzem wymuszania”.
Jasne, dziecko ma prawo do własnego zdania (pisałam o tym TUTAJ), ale my nie zawsze musimy mu ulegać i spełniać każdą jego zachciankę.
Masz dwa wyjścia. Bierzesz delikwenta pod pachę i zarządzasz ekspresową ewakuację ze sklepu, zanim ktoś doniesie opiece społecznej, że znęcasz się nad dzieckiem odmawiając cholernego lizaka, albo tłumaczysz do skutku i uspokajasz. Aby opcja druga miała sens, musi współwystępować na codzień z kilkoma innymi zjawiskami.
Frustracja jest POTRZEBNA
Tak jest, serio. Bo gdybyśmy my, dorośli nie zaznawali jej jako dzieci, to czy w dorosłym życiu byłoby nam łatwo? Czy potrafilibyśmy wówczas znieść, że ktoś jest od nas lepszy w jakiejkolwiek dziedzinie, atrakcyjniejszy, lepiej zarabiający, albo ma czegoś więcej? No raczej nie.
Dziecko najlepiej uczy się radzić sobie z frustracją właśnie w tych kryzysowych momentach, kiedy mu czegoś odmawiamy. Bo jeśli wszelkie pragnienia naszych dzieci są spełniane, to tym samym dajemy przyzwolenie na to, by byli słabi i nieodporni na spotykające je niepowodzenia. Tylko poprzez doświadczanie frustracji, dziecko ma szansę, by nauczyć się radzenia sobie z trudnościami, akceptowania porażek i wyciszania się. Oczywiście nie powinno się pozostawiać dziecka płaczącego samemu sobie, bo to krótka droga do zniszczenia relacji rodzic – dziecko (dziecko może również poczuć się opuszczone), ale umiejętne dawkowanie frustracji i przede wszystkim rozmowa sprawią, że z czasem maluch nauczy się lepiej sobie radzić w sytuacjach kryzysowych.
Konsekwencja i wspólny front
Sama kiedy byłam dzieckiem, miałam tzw. kombinowanie we krwi. Kiedy mama na coś nie pozwoliła, to szłam pertraktować z tatą. Ale on był zawsze sprytniejszy ode mnie i mówił, że ma być tak jak mama zadecydowała. Dziś wiem, że nie robili mi tego na złość, ale właśnie dla mnie. Zawsze trzymali wspólny front, jeśli jedno powiedziało NIE, to drugie też. Nie dawali się też sabotażystom, a więc dziadkowie musieli również się dostosować do ich decyzji. U nas w domu panuje ta sama zasada. Jeden front. Dzięki temu Mik nie jest zdezorientowany i wie, że jeśli czegoś mu nie wolno, to nie ma takiej siły sprawczej, która to zmieni. Nawet dziadkowie. Wszystko musi mieć swoje granice, nawet rozpieszczanie, które i my rodzice tak lubimy 🙂
No i najgorsze na koniec. Są takie sytuacje, w których wiemy, że powinniśmy odmówić, baaaa, chcemy, ale przychodzi nam to z wielkim trudem. Czasami wolimy dać coś dla świętego spokoju, czasami by nie mieć wyrzutów sumienia, z bezsilności czy też dlatego, że płacz dziecka jest dla nas ciosem w samo serce. Nie jesteś w tym odosobniona, bo każdy z rodziców tak ma, serio. Każdy z nas czasem jest zmęczony, pada przysłowiowo na pysk, ma dosyć i chce świętego spokoju. Danie dziecku tego czego chce jest wtedy atrakcyjną drogą na skróty i niewielką wydawać by się mogło ceną za komfort. I tak by się mogło wydawać, gdy chodzi o lizaka, a co jeśli pokaże zabawkę za kilka stówek? Przecież to taka sama sytuacja. Dziecko nie zna wartości monetarnej, dla niego wyznacznikiem jest żądza posiadania. To dokładnie taka sama sytuacja. Łamiąc się przy drobiazgu, dajemy dziecku sygnał, że jesteśmy skłonni zmienić zdanie, gdy tylko ono tego chce. A stąd krótka droga na przyzwolenie maluchowi podnoszenia histerii. A to nie o to chodzi, prawda? Efekt ulgi będzie niestety chwilowy, bo maluch za moment znajdzie coś, co będzie chciał jeszcze mocniej.
Najprościej wyznaczać granice mówiąc np: dziś podczas zakupów nie kupujemy słodyczy.
Jeśli odmówisz, nie będziesz gorszym rodzicem, a dziecko za kilka – kilkanaście minut zapomni o sprawie. Jego świat jest pełen bodźców i to kwestia często minut, gdy znajdzie inny obiekt zainteresowania. Ograniczając sytuacje stresowe, doprowadza się jedynie do sytuacji w której w przyszłości, dziecko nie poradzi sobie z ograniczeniami.
Odmawiając dziecku czegoś nie pokazujesz mu, że go nie kochasz, paradoksalnie jest wręcz odwrotnie. Dajesz mu najważniejszą na świecie lekcję, która zaprocentuje na jego przyszłe życie.
Zatem jak powiedzieć dziecku NIE? Spokojnie, konsekwentnie, cierpliwie tłumacząc i będąc przy nim, bo tego właśnie potrzebuje najbardziej. Rodzica.
2 COMMENTS
Nowa w wielkim mieście
6 lat ago
U nas właśnie grasuje mała terrorystka i wymuszanie mamy codziennie. Nieraz idę na skróty i daję jej ciastko, żeby tylko przestała krzyczeć – ale to tylko wtedy, gdy jesteśmy np. w sklepie, bo w domu to jestem twardsza 🙂 Tylko problem taki, że mąż się szybciej ugina i nie umie odmawiać i wychodzi na to, że ja jestem tym złym gliną 🙁
Gustavo Woltmann
6 lat ago
Bardzo przydatny artykuł, naprawdę każdy rodzic powinien sobie zakodować tych kilka złotych zasad. Niestety nie każdemu się chce i się kończy dość kiepsko, cóż…